Gabon - koniec czy środek świata?
Afryka przywitała mnie ciężkim, mokrym, pachnącym burzą i świeżo ściętą trawą powietrzem. Wydawało mi się, że nie jestem w stanie wziąć pełnego oddechu. Potem wszystko, co działo się na lotnisku potwierdziło, że nie jestem już w poukładanej Europie. Wszelkie procedury wydawały się być robione w wielkim chaosie i bałaganie. Jednak, jak później wyjaśnił mi jeden z braci, to tylko moje wrażenie, a Gabończycy dobrze wiedzieli co mają robić. Samo lotnisko i jego okolica były jakby europejskie. Jednak wystarczyło przejechał kilkaset metrów i wszystko się zmieniło. Drogi w Gabonie to zupełnie inny świat. Prawie żadnych znaków, pełno ogromnych dziur i często braku jakiejkolwiek utwardzonej nawierzchni. To od razu wyjaśnia dlaczego większość samochodów to terenówki. Tylko takie gwarantują tu dojechanie do celu.
To, co najbardziej rzuca się w oczy to domy i sklepy. Ich konstrukcja i jakość wykonania bardziej przypominają nasze garaże lub komórki na drewno. Dla mnie, człowieka przyzwyczajonego do zupełnie innej rzeczywistości, w pierwszym odczuciu jest to przerażające i przygnębiające. Aż trudno uwierzyć, że to, co widzę jest częścią prawdy o współczesnym świecie. Tutaj tylko ludzie bogaci i urzędnicy państwowi mieszkają w domach przypominających te z naszego kraju. Wszystko to jest obrazem ogromnego problemu Gabonu - biedy i rozwarstwienia społecznego. Powody takie stanu rzeczy są na pewno bardzo skomplikowane i wiążą się z kolonialną historią kraju, problemami społecznymi, neokolonializmem, jak i samą mentalnością Gabończyków.
Jedną z najbardziej pozytywnych rzeczy jaka mnie spotyka jest to ogromna radość i otwartość ludzi, którzy czekali na nowego brata. Wiele osób przychodzących przywitać się, zobaczyć, przedstawić, podziękować. To bardzo piękne i zarazem zaskakujące. Radość i optymizm tych ludzi może zadziwiać gdy spojrzy się na problemy, które otaczają ich zewsząd. Wśród osób, które do nas przychodzą są również poszukujący pomocy materialnej, proszący o jedzenie. Niestety zauważalny jest pewien system funkcjonowania, szczególnie wśród mężczyzn, który ja bym określił nieprofesjonalne "błąkaniem się bez celu“. Widok zdrowych i normalnych facetów żyjących bezproduktywnie tym bardziej zasmuca, że najczęściej mają oni na utrzymaniu liczną rodzinę.
Kolejny temat, który mnie tutaj mocno dotyka to dzieci. Jest ich tu bardzo dużo, w każdym domu kilkoro. Przy naszych placówkach rzadko kiedy jest taka chwila gdy nie ma dzieci, które chcą się bawić, rozmawiać, albo które przychodzą po pomoc. Niestety dzieci i młodzież dotyka wiele problemów i niebezpieczeństw takich jak narkotyki, alkohol czy rozwiązłość seksualna. Serce od razu początku podpowiada mi, że ci młodzi ludzie potrzebują opieki, edukacji i Dobrej Nowiny.
Po tym wszystkim czego jestem świadkiem w mojej głowie powstało już mnóstwo pomysłów, co mógłbym tutaj zrobić. Oczywiście pierwszą i najważniejszą misją jest głoszenie Chrystusa i Jego miłości poprzez sprawowanie sakramentów i posługę jako kapłana i brata kapucyna. Obecność naszego zakonu jest już ogromną wartością dodatnią dla tego społeczeństwa. Jednak Ewangelia wzywa mnie, aby iść dalej i mam nadzieję, że uda się coś więcej, co to będzie to zobaczymy co przyniosą kolejne miesiące.
W niedzielę wraz z br. Thobiasem odwiedzamy wioski naszej parafii w Essasa. Na każdym kroku widać tu biedę i ogrom problemów cywilizacyjnych: brak bieżącej wody, prądu, drogi, ubogie domy i bardzo trudne warunki higieniczne lub ich całkowity brak. Zadziwiające jest to, że ci ludzie nie wydają się być nieszczęśliwi czy bardzo mocno przejęci tą sytuacją. Możliwe, że nie mają wyboru, że innego świata nie znają, że wystarcza im to, co mają. Mnie ta sytuacja mocno dotyka. Są momenty kiedy w samotności płyną mi po policzkach łzy, kiedy patrzę na rzeczywistość, która mnie otacza. Dlaczego? Może dlatego, że pochodzę z miasta i z rodziny w której nie było problemu biedy. A może dlatego, że widzę coraz mocniej jak bardzo nie doceniałem wszystkiego, co w życiu mam. A może dlatego, że widzę jak łatwo jest mi narzekać na moje życie i mieć coraz większe pragnienia. Jeszcze nie wiem co jest tą najgłębszą odpowiedzią serca.
Kiedy wraz z Jezusem modlę się o Chleb Niebieski, który nie przemija i patrzę w oczy Gabończyków, którzy tutaj z wiarą wznoszą swoje ręce do Ojca, to widzę, że oni chyba są bliżej Boga niż ja. Mimo czasem braku wykwintnego jedzenia, czy zwykłych codziennych rzeczy, potrafią i chcą z ogromną wiarą modlić się do dobrego Ojca. Przyzwyczaiłem się będąc w Polsce interpretować Ewangelię do mojego życia w sposób symboliczny. Tutaj się tak nie da, tutaj Ewangelia dzieje się codziennie na nowo, bo warunki życia są bliższe czasom Jezusa, trudniejsze, harde.
Wiara
Temat trudny i złożony. Gabon ma zupełnie inną kulturę i tradycję niż ta, w której zostałem wychowany. W Gabonie duża część ludzi to chrześcijanie, z czego większość to katolicy. Jednak te proporcje są zupełnie inne niż w Polsce. Występuje tu ogrom różnych denominacji protestanckich, pentakostalnych. Kilkadziesiąt procent stanowią muzułmanie, również sam prezydent jest wyznawcą tej religii. Nikogo nie dziwi widok wieży kościoła stojącej obok meczetu. Spora część społeczeństwa nadal praktykuje religie tradycyjne, ludowe, niestety często łącząc to z np. wiarą chrześcijańską. To tzw. synkretyzm religijny. O tym może za jakiś czas też napiszę więcej.
Samych katolików też można podzielić na dwie kategorie. Jedna to grupa bardzo mocna, wierząca i praktykująca, niesamowicie zaangażowania w życie Kościoła. Przy parafiach działa dużo wspólnot i grup. Jednak to, że ktoś jest zaangażowany i uczestniczy w liturgii, nie zawsze oznacza, że jest ochrzczony, bierzmowany i przyjął pierwsza Komunie Świętą. Dużo osób przygotowuje się tu do sakramentów już jako dorośli, trwa to kilka lat. Istnieje złożony problem braku małżeństw sakramentalnych. To ta trudniejsza część. Duża część wie, w co wierzy i kogo wybrała za Pana i Zbawiciela, co potem bardzo mocno widać w życiu wiary, Nie brakuje jednak osób, które mają wiarę bardzo powierzchowną i nie ugruntowaną, co wiąże się z traktowaniem jej magicznie na równi z innymi "bożkami".
Wiara Gabończyków, tych których poznałem, jest bardzo żywa i energiczna. Przekłada się to bardzo mocno na liturgię, która przeżywana w znacznej mierze inaczej niż u nas. Śpiewy, procesje i akty liturgiczne są czynione z pewnym namaszczeniem kulturowych. Jest to jakiegoś rodzaju inkulturacja tutejszej tradycji do liturgii Kościoła Powszechnego. Podczas liturgii nikt się nie spieszy i nie patrzy na zegarek. Bardzo duża ilość świeckich jest zaangażowana w różne części liturgii. Śpiewy często wykonywane są w językach plemiennych, ale również w języku łacińskim. Są chóry, które wykonują również chorał gregoriański. Klaskanie, a nawet pewnego rodzaju taniec są normą liturgiczną. To moje pierwsze obserwacje. Wiele rzeczy mnie zachwyca i inspiruje, choć są też trudy i problemy.
Jednak Kościół w Afryce to nie tylko taniec, klaskanie i radość. Jest także cisza, medytacja i adoracja. Chrystus Eucharystyczny, wraz ze swoją Matką Maryją, to osoby łączące wszystkie kościoły i wspólnoty katolickie niezależne od kontynentu. Bo serce wierzącego, dobrze wie gdzie jest źródło potrzebne do przejścia kryzysów czy trudów dnia codziennego. Nie inaczej jest tu w Gabonie.
Przyroda
Przyroda tutaj jest po prostu przepiękna! Ponieważ Gabon leży na równiku tutejszy klimat jest tropikalny. Przez cały rok jest gorąco i stabilnie w kwestii temperatury (wahania od 27° do 34°). Jedyne co się zmienia to ilość opadów i ich częstotliwość. Cała przyroda jest soczysta i ciągle kwitnąca. Na każdym kroku można zobaczyć rosnące palmy z kokosami, bananowce, ananasy czy drzewa mango. Również świat kwiatów jest tu niezwykle bogaty. Wiele roślin, które w Polsce znamy z naszych parapetów w domach, tutaj osiąga kilka razy większe rozmiary i możemy je znaleźć wzdłuż dróg lub w przydomowych ogródkach. Taka żywotność ma też swoje minusy. Trawa jak i cała flora są mocno ekspansywne. Wystarczy kilka tygodni, aby wcześniej ucywilizowany teren na nowo stał się lasem jeśli nie będzie oczyszczany. Duże opady deszczu to z jeden strony błogosławieństwo dla roślin i ludzi, a z drugiej trud. W porze mokrej wszędzie jest dużo błota, drogi stają się trudno przejezdne, a deszcze potrafią bardzo szybko zmieniać krajobraz przez swoją intensywność.
Afrykę na pewno kojarzymy z takimi zwierzętami jak lwy, słonie czy żyrafy. Większość z nich żyje również w Gabonie. Ponieważ mają one swoje siedliska w lesie tropikalnym, który jest bardzo niebezpieczny, trudno je spotkać. W Gabonie żyje największa populacja słoni na świecie (tzw. leśnych) i są tu uznawane za szkodniki, ponieważ częstokroć niszczą uprawy. Jest również bardzo duża populacja goryli i czarnej pantery. Jednak zwierzęta, które można spotkać na co dzień to nie te wyżej wymienione. Najczęściej można zaobserwować dużą różnorodność ptactwa, jaszczurek, węży i różnego rodzaju robactwa (pająki, moskity, karaluchy itp.). Dużo osób hoduje również kozy. Na stole czasem pojawią się potrawy z gazeli, krokodyla, węża, a nawet szczura. Bogactwo i różnorodność tutejszej fauny jest ogromna, jednak po krótkim czasie zaczyna się przechodzić od przerażenia do przyzwyczajenia. Na przykład w naszej kaplicy, schowane za krzyżem, żyją trzy przezroczyste gekony. Wychodzą wieczorem gdy jest ciemno i zjadają pająki i insekty. To dobra współpraca.
Afryka a Polska
Będąc w Polsce, często słyszałem o kryzysie Kościoła. Co to będzie za kilka lat, jak to się wszystko skończy, co możemy zrobić? Trudno było znaleźć dobrą odpowiedź. Teraz czuję i myślę trochę inaczej. Co prawda, moje doświadczenie pracy na misjach jest na razie małe, ale widzę już jak mocno zmieniło moje serce i myślenie. Nieraz sprawujemy tu Mszę świętą dla małej grupki ludzi, w bardzo ubogich warunkach. Jednak są to piękne spotkania przy stole Eucharystycznym. Bo w Kościele nie chodzi o ilość wiernych, piękno świątyni czy zebraną tacę. Chodzi o serce, ewangeliczne, chrystusowe, które pragnie spotkania z Tym, którego kiedyś wybrało i z którym teraz ma żywą, codzienną relację. Taką wspólnotę, choć małą, spotykam tutaj. Nikogo nie zraża to, że część wioski jest u protestantów, inny sąsiad to muzułmanin, a jeszcze inny jest w świątyni Bwiti (religia tradycyjna). Katolik żyje tutaj jako sól i światło. I wiem, że jeśli będą temu wierni, to w tych małym wspólnotach kiedyś będzie więcej osób. Bo tam gdzie jest Życie (Jezus Chrystus), tam są i ci którzy Go szukają.
W Ewangelii Jezus mówi o wzięciu krzyża i naśladowaniu Go. Słyszałem to wezwanie Jezusa już kilkadziesiąt razy w życiu. Jednak tutaj otworzyło mi ono na nowo serce. Bo w Gabonie, takie mam doświadczenie, krzyże, są trochę inne niż te nasze. Obecnie zmienia się sezon, pora roku, z suchej na mokrą. Zaczyna codziennie padać, często bardzo intensywnie, tak, że wokoło wszystko zmienia się w płytkie jezioro. Realnym krzyżem części społeczeństwa jest niedzielna wyprawa do kościoła lub zwykłe wyjście z domu. Często wiąże się ona z długim marszem w deszczu lub spiekocie. Ponieważ tylko główne drogi mają asfalt, dotarcie na pieszo do kaplicy zmienia stopy i buty w jedną wielką masę gliny. Z tego powodu część osób zabiera do plecaka drugie buty, aby przed Mszą umyć nogi i założyć czyste buty. Nawet jak weźmiesz tzw. taksówkę lub busik, to jakoś musisz dotrzesz z domu do głównej drogi. Oto jeden z codziennym krzyży Gabonczyków. Chcesz być na Mszy w niedzielę lub na tygodniu, bądź gotowym na trud i przeprawę.
Ewangelia mówi, że to przez wiarę w Chrystusa dzieją się w naszym życiu cuda (Mt 13, 54-58). Panie przymnóż mi wiary, bo widzę tyle miejsc, w których potrzeba Twoich cudów. Oddaje moje puste ręce, niech będą tymi którymi Ty się posłużysz.
Gdy patrzę na naszą braterską obecność tutaj, to widzę, że jest ona prawdziwie franciszkańska. Jesteśmy z ubogimi i doświadczamy takiego życia jak oni. Możemy nieść przesłanie Dobrej Nowiny o odkupieniu w Jezusie. Jesteśmy wspólnotą braci, która sieje ziarno Ewangelii, aby w przyszłości bracia z Gabonu mogli „przejąć stery“ i żyć w duchu Świętego Franciszka.
Brat Sebastian Piasek OFMCap
Komentarze
Prześlij komentarz