Zostawiłeś mi wybór


Medytacja biblijna

„Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów
i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam». A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać. (…)
«Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził»” [Mt 26, 14-16;24]

Kiedy czytam ten tekst zdarza mi się, że w końcach oczu pojawia się łza. Współczuje Judaszowi. Gdzieś na dnie serca zaczyna odzywać się głos mówiący, że nie chce, aby został potępiony. Dlaczego? Hyy… Bo widzę siebie w Judaszu. Bo sam często zdradzam Jezusa. I to nie jest pobożny cytat.
            Bardzo często, kiedy źle się dzieje w moim życiu, mam kryzys i jest mi potrzebny, całuję go jak przyjaciel, czym prędzej spiesząc zanieść mu moje „pobożne” modlitwy. A kiedy wszystko układa się po mojej myśli sprzedaje Go, za 30 srebrników, zapominając, że to On przychodzi z błogosławieństwem w moje życie – pokornie, cicho, skutecznie otaczając mnie swoją opieką.

            Kiedy patrzę na swoje życie przez pryzmat osoby Judasza, zastanawiam się jak ja podchodzę do zdrajców. Tych którzy mnie wydają. Często chce dla nich jak najsurowszej kary, aby mieli za swoje, bo zasłużyli. Czasem zapominam, że nie jestem doskonały – tak – a jeśli role się odwrócą? Jeżeli mnie ktoś przyłapie na „małej” zdradzie? Szybko przypominam sobie o miłosierdziu, litości, chrześcijańskiej miłości, przebaczeniu.

            Co widzę? Widzę siebie takiego samego jak Judasz. Czym się różnię? Tym, że mogę coś jeszcze zmienić. Czasem padają w moim sercu wielkie słowa. Muszę porzucić świat. Chcę być jednym z Jego uczniów. A co potem? Zdrada - codzienną niewiernością. Lepiej dla takiego człowieka, aby się nie narodził. Bo komu wiele dano, od tego wiele wymagać będą.

            Przemoc w moim życiu. Nie. Nic takiego nie widzę. Mam poukładane życie. Ale… te codzienne sytuacje, kiedy inni czynią coś dla mnie „z łaski”. Zwracają się do mnie, aby okazać mi choć trochę litości. A ja nie chcę stracić w ich oczach okazując swoją słabość, grzeszność. Ale… tak często spotykam się z użyciem argumentu siły, płynącej z piastowanego urzędu. Spotykam niby bliskich, a jednak dalekich. Ludzi, braci, siostry bez uczuć, ze sztuczną życzliwością, uśmiechem bo tak wypada. Stoję taki samotny w tłumie.

Czarne chmury. Smutek, pustka. Czy aby na pewno? Nie jest jeszcze krzyż. A po krzyżu zmartwychwstanie. To właśnie na nim Chrystus uwalnia mnie spod władzy szatana. Spod władzy tego, który władał Judaszem. To przez krzyż codziennie na nowo otrzymuję życie wieczne. Bo wszystkie moje grzechy już są odkupione. Chcę tylko wytrwać w wierze do końca i nie skazać siebie samego na śmierć. Łaską bowiem zostałem zbawiony. A ta Łaska pobudza mnie do miłości, którą w moim życiu jest Jezus Chrystus.

A jak mnie widzi Jezus? Myślę, że widzi mnie inaczej. On zawsze ma dla mnie czas. Nie ubiera problemów w piękne słowa, aby się mi przypodobać. Nie zamyka się w ciasnych schematach zniewalających moje życie. Wiem, że kocha mnie po prostu. Takiego jakim jestem. Kocha jeszcze bardziej wtedy kiedy leżę, cały w błocie, przygnieciony ciężarem moich słabości. To wiem na pewno: ja świata nie zbawię. On już to zrobił.

Mi pozostawił wybór. Tak jak Judaszowi.

Proszę Cię mój Panie, o odwagę bycia sobą, według Twego planu Miłości. Abym dzięki Twej Miłości potrafił zamieniać moją słabość, w skałę na której Pragę budować moje solidne życie. 

Br. Sebastian Piasek OFMCap

--------------------------------------------------------------------------------
Grafika: Matthew 10:33, “…whoever denies me before men, I also will deny before my Father…”
Matthew 26:74, “[Peter] began to invoke a curse on himself and to swear, ‘I do not know the man.”
Autor: Full of Eyes

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa wiara

Gabon - koniec czy środek świata?

Jasne światła pośród mroku