Franciszkański klimat

Czy istnieje coś takiego jak chrześcijańska ekologia? Czy św. Franciszek, gdyby żył w naszych czasach zajmował by się przenoszeniem żab przez ulice, aby nie zostały rozjechane przez samochód? Czy ocieplenie klimatu i dziura ozonowa byłaby tematem nowej jego pieśni? Czy chodziłby do ogrodów zoologicznych i schronisk dla zwierząt i uwalniał je z niewoli krat? Dlaczego Biedaczyna z Asyżu tak kochał stworzenia i nazywał je braćmi? O co chodzi w kazaniu do ptaków?


Święty Franciszek

            Na początku przyjrzyjmy się terminowi ekologia. Według słownika jest to dyscyplina naukowa, która bada procesy funkcjonowania środowiska w wymiarze przestrzennym i czasowym oraz w normalnych i zmienionych warunkach. Niestety ta definicja nie pozwala nam uznać św. Franciszka za ekologa. Wiec, dlaczego został ogłoszony przez św. Jana Pawła II patronem ekologów? Z prostej analizy argumentów „typowych ekologów” przywiązujących się do drzew w obronie jakiegoś strumyka, nad którym ma być zbudowana droga, można wywnioskować, że jest on ich patronem ze względów estetycznych i sentymentalnych. Bo kochał kwiaty i ptaki, chodził na bosaka i nic mu nie było w życiu potrzebne. Czy jednak taki jest prawdziwy chrześcijański obraz św. Franciszka jako „miłośnika stworzeń”, czy jest to raczej forma ideologicznej manipulacji w celu zmobilizowania jego czcicieli do poparcia postawy ochrony środowiska i płynącej z niej ideałów, a czasem ideologii?



            Przyjrzyjmy się teraz jak opisuje tę postawę Jan Paweł II w swoim liście „Radiabat” napisanym na osiemsetną rocznice urodzin Franciszka: „Pokój zaś, którego Franciszek doznawał i którym obdarzał innych pochodzi od Boga jako źródła.[…] Dzięki temu ptaki słuchały go, gdy głosił słowo Boże, wilk – łagodniał, a ogień, osłabiając siłę swego żaru stawał się przyjacielski” . Papież podkreśla także, że harmonijne relacje Franciszka z całym stworzeniem były możliwe tylko dlatego, że „Chrystus był dla Franciszka przewodnikiem na drodze jego nowego życia”.
 Taka postawa musiała i z pewnością była inspirowana przez Pismo Święte. To słowo Boże prowadziło Franciszka ku postawie służby światu, a nie podporządkowaniu się jemu. Postawę Biedaczyny można zrozumieć tylko w perspektywie biblijnego światła stworzenia i odkupienia, gdzie stworzenie zostaje powierzone człowiekowi w odpowiedzialności, a nie w samowoli. Gdzie również stworzenie razem z człowiekiem oczekuje i pragnie, aby „zostało wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych” (Rz 8,21) Na pewno Franciszek uznawał prawo człowieka do korzystania z innych stworzeń (Rdz 1,29-30), ale jednocześnie był w pełni świadom, że człowiek nie może wykorzystywać ich wbrew dobru, tzn. woli Bożej, która przejawia się w ich naturze.
Skąd jeszcze bierze się tak bardzo ekologiczna postawa świętego Franciszka? Bóg jest centrum Jego życia. To dzięki dojrzałej chrześcijańskiej hierarchii wartości, która zrodziła się z głębokiej, osobowej relacji z Ojcem i Synem i Duchem Świętym, Biedaczyna z Asyżu może przyjmować właściwą postawę wobec świata – nie mającą nic wspólnego z panteizmem – gdzie środowisko naturalne pełne jest znaków i symboli Boga. Słońce – symbolizujące przychodzącego Chrystusa, woda – mówiąca o chrzcie, drzewa – odnoszone do chwalebnego krzyża.
Drugi człowiek, bliźni stanowi dla Franciszka nieskończenie większą wartość niż jakiekolwiek stworzenie. Wypływa to ze wspomnianego już właściwego porządku miłości. Gdzie pierwszy jest Bóg, potem człowiek stworzony na Jego podobieństwo i wywyższony we wcieleniu i odkupieniu przez Syna Bożego, a następnie świat będący miejscem przemawiającym o swoim Stwórcy i dającym się w nim odnaleźć.  


Papież Franciszek

Co na temat chrześcijańskiej ekologii może powiedzieć nam „współczesny Franciszek” czyli Piotr naszych czasów? Jest to temat na pewno dla Papieża bardzo bliski i ważny, o czym świadczy napisana przez niego encyklika „Laudato si” W trosce o wspólny dom. Pokazuje ona, jak opacznie można odczytać słowa „Czyńcie sobie ziemię poddaną” (Rdz 1:28), i jak aktualne jest spojrzenie Świętego Franciszka z Asyżu, do którego Kościół odwołuje się – nie zawsze skutecznie – od 800 lat. Niszczenie środowiska przyrodniczego powinno być postrzegane jako zamach na dzieło Stwórcy.
Jakie jest najważniejsze przesłanie płynące z Encykliki papieża Franciszka „Laudato si”: „Nie ma ekologii bez właściwej antropologii” (LS 118). Człowiek jest nie tylko „koroną stworzenia” (Rdz 1, 26n; por. KKK 355), ale zajmuje szczególne miejsce w stale przyspieszającym i zmieniającym się świecie (LS 17; 102). Jest też faktem, że „«człowiek nowoczesny nie został wychowany tak, by umiał się posługiwać swą mocą właściwie», ponieważ ogromnemu wzrostowi technologicznemu nie towarzyszy rozwój istoty ludzkiej w odniesieniu do odpowiedzialności, wartości i sumienia (…), brak jej dziś odpowiednio solidnej etyki, kultury i duchowości, które rzeczywiście by ją ograniczały i utrzymywały w ryzach” – przekonuje papież (LS 105). Wyjątkowo mocno brzmi apel: „Ponieważ wszystko jest ze sobą powiązane, nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwieniem aborcji” oraz odrzucaniem dzieci, ponieważ „nie odpowiadają życzeniom swoich rodziców” i eksperymentowaniem „na żywych zarodkach ludzkich” (por. LS 120. 123. 136)
Czy wiec z najnowszego dokumentu papieskiego wynika, że powinniśmy organizować specjalne nabożeństwa z udziałem zwierząt domowych, czy w ramach celebracji w kościele uroczyście nadawać imię zwierzętom, jak to miało miejsce niedawno w Belgii? Zdecydowanie nie. Wizja ekologii integralnej, która wyłania się z encykliki papieża Franciszka, w najgłębszym sensie jest współczesną odpowiedzią Kościoła na wyraźny znak czasu, jakim jest kryzys ekologiczny, jak i sam ruch ochrony środowiska skupiający dziś na całym świecie miliony członków. Korzenie problemu dostrzega Kościół w samym człowieku, w nieprzestrzeganiu przez niego właściwej hierarchii wartości, w nieposłuszeństwie Bogu. Człowiek zamiast pełnić rolę współpracownika Boga w dziele stworzenia, zajmuje Jego miejsce. Zachwiana równowaga w samym człowieku wprost przekłada się na zakłócenie relacji z otaczającym go środowiskiem.

Dziś

Jaka byłaby odpowiedź patrona ekologów na pytania zadane na początku tego artykułu? Pewne jest, że zupełnie inna niż przemawiałaby ze stereotypowego przedstawienia jego postaci. Myślę, że na pewno byłby szczerze zainteresowany encykliką papieża Franciszka o stworzeniu i chciałby ją na pewno przeczytać, bo kochał Kościół i papieża. Choć na co dzień dużo bardziej obchodziłoby go co innego. Cierpiałby razem z chorymi w szpitalach, wyszukiwał osób bezdomnych na ulicach, aby podać im kromkę chleba i kubek wody, rozmawiałby z matkami pragnącymi dokonać aborcji przekonując, że każde dziecko ma prawo do życia, rozmawiałby z dyrektorami wielkich sieci marketów i fabryk, aby nie marnowano jedzenia, które może służyć osobom potrzebującym i głodnym. Spotykałby się na areopagach z ateistami próbując przekonać ich, że Boga można poznać już ze świata stworzonego za pomocą rozumu ludzkiego. A w między czasie wyśpiewywałby psalmy razem z braćmi, dziękując Ojcu Niebieskiemu za tak piękny świat i Bożą miłość okazywaną mu codziennie przez innych ludzi.
Dla osób zainteresowanych tematyką chrześcijańskiej ekologii polecam portal internetowy www.swietostworzenia.pl oraz blog o. Stanisława Jaromi OFMConv, „Chrześcijanin – ekolog”.

Brat Sebastian Piasek OFMCap

----------------------------------------------------
W podobnej tematyce i klimacie zrobiliśmy również z Bratem Łukaszem Vloga. Jest on tutaj: 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Martwa wiara

Gabon - koniec czy środek świata?

Jasne światła pośród mroku