Dlaczego Zachód „stracił wiarę”?


     Dyskoteki, kluby, hotele w kościołach, powszechna dostępność aborcji, eutanazja na życzenie, związki homoseksualne zrównywane z małżeństwem heteronomicznym, brak powołań do kapłaństwa i wymierające zakony oraz zanik wiary w bóstwo i Zmartwychwstanie Jezusa. Następnie, obojętność na tematy związane z sacrum i samo pytanie o Boga, wiele osób szukających odpowiedzi na swoje pytania w religiach Wschodu, punktach medytacji Jogi i długie kolejki do gabinetów psychologicznych. Taki obraz, być może zbyt jednoznaczny i przesadzony, wyłania się z debaty publicznej i kształtowaniu się opinii w Polsce o Kościele w Europie Zachodniej.  Czy jest on prawdziwy? Z pewnością nie jest całościowy, ale nie da się zaprzeczyć, że wszystkie wymienione zjawiska mają miejsce i nie są odosobnionymi przypadkami. A więc pytanie brzmi, dlaczego Kościół, jako wspólnota wiary, społeczeństwo, na Zachodzie Europy odszedł od swoich chrześcijańskich korzeni, fundamentów na których zbudował swoją wielkość, gubiąc po drodze wartości moralne i etyczne?

Holandia - galeria handlowa w Kościele

Chcąc dotrzeć do problemów, które były efektem zmian jakie zaszły na Zachodzie, trzeba najpierw w sposób jednoznaczny zdefiniować ich przyczyny. Należy to uczynić po to, aby tego tematu nie zbagatelizować i z pełną świadomością próbować nie dopuścić do podobnej sytuacji w Kościele w Polsce. Wydaje się, iż najlepszej odpowiedzi udzielił papież Benedykt XVI. Ponieważ znaczną część swojego pontyfikatu poświęcił on właśnie zgłębianiu opisanego tematu i dawaniu odpowiedzi na pytanie postawione w tytule artykułu. Prób odpowiedzi udzielał w serii przemówień w Ratyzbonie, w Reichstagu, w Westminsterze, na Sorbonie i w książkach: „Raport o stanie wiary”, „Europa Benedykta, w kryzysie kultur”, „Czas przemian w Europie, miejsce Kościoła i świata”. Wysiłek streszczenia jego nauczania jest dość trudny, ze względu na bogactwo treści. Poniżej przedstawiam tylko kilka wybranych myśli Josepha Ratzingera – Benedykta XVI na ten temat. Wierzę, że mimo uczynionego skrótu i one mogą okazać się odkrywcze i przyczynić się do rozjaśnienia zagadnienia.

Benedykt XVI - przemówienie w Bundestagu

Wbrew powszechnemu mniemaniu, pierwszą zauważoną przyczyną problemów okazali być ludzie wierzący, a nie niewierzący. Papież nigdzie w swoich wypowiedziach nie oskarża ludzi niewierzących, mających inne poglądy, ateistów czy „lewicy”, o przyczynienie się do złego stanu wiary katolików.  Za stan Kościoła na zachodzie odpowiadają chrześcijanie letni, nie znający swojej wiary i tożsamości: „W różnych okresach dziejowych ludzie świadomie zwracali uwagę, że Kościołowi wyrządzają szkodę nie przeciwnicy, lecz «letni» chrześcijanie”.

Drugą przyczyną problemów jest chrześcijaństwo płytkie i emocjonalne, czyli brak formacji i głębi życia duchowego. Wierzący potrzebują dobrej formacji wewnętrznej i głębi życia duchowego, która będzie prowadzić do adoracji Boga i przyczyniać się do wypełniania wnętrza człowieka, dawać mu odpowiedzi na najtrudniejsze pytania jego życia. Jednak musi się to jednoznacznie łączyć z większym naciskiem na racjonalność i rozumność wiary. Dzięki temu wiara nie będzie tylko fideizmem (pogląd głoszący wyższość wiary nad rozumem, patrzący sceptycznie na inne typy poznania poza Objawieniem), mogącym rodzić fundamentalistyczne poglądy, ale będzie mogła przyczynić się do poszerzenia zawężonej w dzisiejszych czasach, pozytywistycznie rozumianej racjonalności. Taka pozytywistyczna rozumowość zakłada bowiem ograniczenie postrzegania rzeczywistości, tylko do tego co mierzalne i fizykalnie udowadnialne.

Trzecią przyczyną problemów są relatywizm i indywidualizm. Są to poglądy głoszące brak istnienia obiektywnej prawdy, oraz stawianie na pierwszym miejscu w hierarchii wartości indywidualnych, egoistycznych pragnień i celów, bez względu na środki. Inaczej mówiąc jest to stawianie siebie i własnych pomysłów na świat i Kościół, ponad Tradycję i Objawienie. Widoczne jest  w nich wyraźne pragnienie zastępowania Boga przez człowieka, gdzie to moje „ja” ma najlepszy plan na życie i nikt nie może mówić mi co mam robić i jak myśleć. Remedium będzie powrót do Kościoła jako wspólnoty wspólnot, gdzie chrześcijanin będzie mógł czuć się jak w domu, a nie jak w instytucji, która tylko ciągle coś od „ja” chce. Potrzeba również uczenia się przez człowieka pokory wobec Stwórcy. Bez uznania własnej zależności od Boga i przyznania, że mimo, iż jestem samowystarczalny, to i tak potrzebuję pomocy, nie uda się przywrócić w Kościele właściwej hierarchii wartości.

Benedykt XVI - wykład na Uniwersytecie w Ratyzbonie

Po czwarte: nie zmieniają słowa, ale czyny. Zachód miał (ma) problem z pogodzeniem tego co głosi, a może nawet „powinien” głosić, z tym czym żył (żyje). Tu odpowiedzią, dawaną przez papieża, będzie potrzeba większej świadomości katolików, co do własnej drogi do świętości w małżeństwie lub kapłaństwie i skupienie się na tym dążeniu, bardziej niż na pragnieniu zmiany innych, bo to nie idee zmieniają świat, ale święci. Według Benedykta XVI na zachodzie zabrakło świętości, poczucia sacrum, adoracji. Jeśli człowiek ma w sercu miłość to nie jest w stanie się nią nie dzielić. Wtedy może być świadkiem w pracy, domu i organizacji i tu ma realną szansę przez swoją świętość zmieniać otaczającą rzeczywistość, prowadzić do Chrystusa. Chodzi o to, aby ludzie, którzy go spotykają pytali: Kim jest ten człowiek? Skąd ma w sobie tyle dobra i pokoju? Patrz na tą wspólnotę, jak oni się kochają. Też tak chcę żyć. 

Kościół Santo Volto  w Turynie we Włoszech

Podsumowując dochodzimy do wniosku, że diagnoza i odpowiedzi udzielane przez papieża z Niemiec mogą być dla nas dość gorzkie, gdyż większość wymienionych problemów już występuje w Polskim Kościele. Więc jeśli ja, ty, my nie zaczniemy upodabniać się do Jezusa, lub czynić tego z większą gorliwością, aby wychodzić z naszej „letniości” oraz nie staniemy się jego naśladowcami, to moc Boża i u nas nie „zadziała”, bo ja, ty, my nie mamy tylko nieść ziarna Ewangelii, ale mamy tym ziarnem być. Każdy musi zacząć od zmiany siebie, bo okazuje się, że cztery wymienione przyczyny problemów dotyczą bardziej zmiany serca każdego z nas, niż zmiany instytucji, Kościoła czy całej cywilizacji. 

Przyjdź Panie Jezu i obudź swoją Oblubienice, aby przyjmując Twojego Ducha Świętego mogła stać się zaczynem dla nie znającego Miłości współczesnego świata. 

Br. Sebastian Piasek OFMCap

Komentarze

  1. Wydaje mi się, że głównym powodem dla którego ludzie nie wierzą jest to że nie mają doświadczenia Boga, który ich kocha. Można na pewno znaleźć i nazwać setki powodów dla których na zachodzie tak jest. Ale i tak wszystko się do tego sprowadza. W mojej wspólnocie większość ludzi to tacy chrześcijanie "na nowo nawróceni", którzy w jakimś trudnym momencie życia powiedzieli "Boże, jeśli istniejesz to pomóż". No i pomagał. Ja sama nawet nie prosiłam ale może ktoś się modlił też za takie osoby jak ja.
    Może to problem "letnich chrześcijan", tylko pytanie czemu oni są letni? Wiadomo że każdy ma wolną wolę, ale często doświadczenie wiary jest tylko tym co przekazano nam z pokolenia na pokolenie. A to w dużym stopniu wiara oparta na stwierdzeniach "tak trzeba" i braku odpowiedzi na pytania, wiara pełna lęku i karzącego Boga. Poza tym jest jeszcze grzech pierworodny i dużo ludzi odchodzi od Boga bo ma złe doświadczenia: zranienie powoduje brak zaufania, wycofanie i przenoszenie obrazu raniącego na Boga. No i ludzie nie rozumieją cierpienia które ich dotyka. Tak samo z formacją i emocjonalnością wiary. Kto będzie szukał formacji jeśli to tylko kolejny obowiązek w i tak trudnym życiu?
    Co do indywidualizmu i relatywizmu: moim zdaniem świat bardzo się zmienia. Kiedyś ludzie faktycznie się podporządkowywali ( może ze strachu lub braku innej opcji), a dziś bardziej chcą zrozumieć. Jeśli nie dostaną dobrych argumentów i odpowiedzi na pytania dlaczego możemy/ nie możemy czegoś robić to dalej będzie to tylko utrzymywanie ich w ryzach zamiast uszanowania ich wolności. A wolność to jedna z pierwszych rzeczy, które Bóg dał ludziom. Ja osobiście nie chcę żeby ktoś mi narzucał coś siłą i kazał być posłuszną, tylko prowadził i tłumaczył dlaczego to jest albo nie jest dla mnie i innych dobre... Może ludzie szukają swojego własnego planu na życie bo mają obraz kościoła narzucającego im różne rzeczy i mówiącego że to i tamto jest złe. A oni chcą być szczęśliwi i szukają swoich rozwiązań (pragnienie szczęścia też chyba Pan Bóg wpisał w nasze serca).
    Często jak rozmawiam z ludźmi, którzy odeszli od Kościoła to mam wrażenie że pokutuje "stary kościół" i złe rozumienie wiary. Ja sama miałam mnóstwo wątpliwości i tylko to że Bóg mi pozwolił w trudzie znaleźć na nie satysfakcjonujące odpowiedzi sprawia że trochę inaczej teraz to widzę.
    Bardzo mnie boli zarzucanie chrześcijanom że nie są "wzorem" dla innych. Czasem mam wrażenie że może powinnam być jakimś bliżej nieokreślonym nieskazitelnym ideałem, bo jeśli nie to zawsze ktoś mi coś zarzuci. A może każdy jest dzieckiem Bożym, które się w swoim tempie rozwija i może lepszym świadectwem jest zależność od Boga i to że jestem słaba i potrzebuję Jego pomocy niż to że jestem wystarczająco "nieskazitelna" w oczach ludzi niewierzących. Jeśli ktoś zechce to zawsze znajdzie we mnie coś, żeby usprawiedliwić swój wybór życia bez Boga. Łatwiej jest faktycznie wymagać od innych niż od siebie, ale to działa w dwie strony.
    Ostatecznie: faktycznie ludzie zmieniają się jak mają obok siebie ludzi którzy niosą miłość. Albo kiedy Pan Bóg sam zechce im ją objawić (posługując się często trudnymi doświadczeniami).
    Więc pewnie trzeba duuuużo modlitwy za siebie i innych i o to żeby Pan Bóg "przyszedł i odnowił oblicze tej ziemi". I pewnie dlatego jest teraz tak wiele rekolekcji ewangelizacyjnych dla chrześcijan "letnich" i modlitw o doświadczenie Boga.
    I mimo wszystko wydaje mi się że na szczęście coraz więcej jest też w Polsce ludzi głębiej szukających Boga i jego woli.
    Przepraszam ale miałam potrzebę odnieść się do tego akurat tematu. Bardzo fajny artykuł. I mam nadzieję że nie grzeszę pychą wyrażając w ten sposób swoje zdanie.
    Pozdrawiam
    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dziękuję za Twój piękny i osobisty komentarz. Serio. Mój artykuł jest tylko jakimś głosem w zagadnieniu i sytuacji. Nie ma i nigdy nie miałem poczucia że odpowiada na wszystko. Chce bardziej dzielić się tym co myślę i też słuchać. Bo chce też się zmieniać. Długo by pisać. Dziękuję też że masz w sobie chęć do dzielenia się. Pozdrawiam serdecznie. Z pamięcią w modlitwie. Brat Sebastian

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa wiara

Zapamiętana na długo łza

Decydujcie się w życiu na to, co jest niemożliwe