Błogosławiony z którego nic nie powinno wyrosnąć!


Według psychologów i pedagogów, lata między 13 a 16 rokiem życia to najbardziej burzliwy okres w życiu młodzieży. W jednym czasie zmieniają szkołę, wkraczają w nowe środowisko, mają nowych znajomych, do tego zmienia się ich organizm i postrzeganie świata. Jest to czas eksperymentów z alkoholem, papierosami i używkami. Nastolatkowi w tym okresie najbardziej zależy na opinii rówieśników. Krytykują dorosłych – rodziców, nauczycieli – lubują się wręcz w wychwytywaniu i wytykaniu nieścisłości pomiędzy ich słowami i zachowaniami. Podważają wpajane im wartości. Jest to naturalny proces kształtowania się osobowości młodego człowieka. W popularnych opiniach ludzi starszych można czasem usłyszeć o „straconym pokoleniu” z której to nic już nie będzie. Również w końcowym etapie tego okresu przypada w formacji chrześcijańskiej sakrament bierzmowania. Sakrament dojrzałości chrześcijańskiej. Bywa też nazywany – z gorzką ironią – sakramentem pożegnania z Kościołem. Sakrament mający przekształcić wiarę pojęciową, wiarę tradycyjną, wiarę rodziców w osobiste doświadczenie obecności Boga żywego, żywej relacji z Bogiem, a tej nie da się wymusić na młodzieży.


               Całość opisu problemów i doświadczeń dzisiejszej młodzieży nie jest żadną nowością w stosunku do tego jak wyglądała owa sytuacja w poprzednich okresach historii. Najlepszym przykładem jest postać błogosławionego Honorata Koźmińskiego OFMCap. Jest on bratem mniejszym kapucynem, żyjącym w latach 1829 – 1916. Beatyfikowanym został przez papieża Jana Pawła II w roku 1988.


               Niewierzący

Wacław Koźmiński – takie imię nosił przed wstąpieniem do zakonu – w okresie swojej młodości również przeżywał poważny kryzys wartości i wiary. Kryzys ten dopadł go w latach 1840-1845, czyli dokładnie podczas edukacji w Płocku w tamtejszym gimnazjum, a rozciąga się na czas studiów w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych, gdzie kształcił się, aż do uwięzienia w cytadeli w roku 1846. To w tym czasie młody Wacław przeżył najciemniejszą noc swojego życia. Wyzwalając się z rąk kochającej matki, wchodzi w świat samodzielności. Pod wpływem rozmów z kolegą odrzuca wiarę. Wybiera tak modny – także dziś - styl człowieka oświeconego, wszystko wiedzącego intelektualisty. Bóg schodzi na dalszy plan, a nawet na margines, gdyż Jego istnienia i obecności nie da się udowodnić w sposób całkowicie rozumowy. W pewnym momencie przechodzi do ofensywy ze swoją niewiarą. Najwyraźniej widzimy to w życiu studenckim w stolicy. Wchodzi do kościołów dla „obrazy boskiej”, by śmiać się z ludzi wierzących. Nazywa księży – jak wiele osób dzisiaj – „darmozjadami” i „pasibrzuchami”. Jest typowym antyklerykałem. Karmi się książkami niemoralnymi, antyreligijnymi. Usiłuje sam siebie i innych przekonać, że stał się niewierzącym np. jedząc kiełbasę w Wielki Piątek. Wspominając tamten czas Honorat pisze: „Byłem strasznym zbrodniarzem, bo obrażałem Boga samego, którego się wyrzekłem i żyłem jakby Go nie było. Występowałem gorzej niż heretyk, bo jako apostoł ateuszostwa (ateizmu)”. Tak wygląda stan duchowy naszego świętego w okresie między 14 a 18 rokiem życia. Nie usiłując bronić ani usprawiedliwiać naszej postaci można stwierdzić że był wielkim grzesznikiem.
Wacław Koźmiński w wieku 18 lat (1847 r.)

Dotknięcie łaski

Dnia 23 kwietnia 1846 roku Wacław zostaje aresztowany przez rosyjskiego zaborcę i osadzony w Cytadeli Warszawskiej, za rzekomą przynależność do tajnej organizacji Dla szesnastoletniego wówczas chłopaka, więzienie staje się próbą. Doświadcza poważnej choroby (tyfus), czuje się totalnie zagubiony i zrozpaczony. Nie ma nikogo do kogo mógłby się zwrócić o pomoc. Nawet Boga, bo przecież w Niego nie wierzy. Rozgoryczenie, które w sobie nosił wzrasta jeszcze bardziej i Wacław zaczyna bluźnić Bogu również w tej dramatycznej sytuacji. „Pierwej nie było u mnie Boga, a do bluźnierstwa znalazł się Bóg”. W chorobie i wielkiej samotności, w sposób nagły, a jednak łagodny Bóg przywraca zdrowie i do wiary przyprowadza naszego gimnazjalistę. Uzdrawiając go fizycznie, jeszcze cudowniej uzdrowił jego wnętrze. Obdarował nowym życiem.

Apostoł Boga

Podczas procesu nie udało się ustalić winy Koźmińskiego. Wszystko zakończyło się umorzeniem sprawy – jak na tamte czasy coś niewiarygodnego – i wypuszczeniem na wolność. Jednak nie był to już ten sam Wacław. Został przemieniony i obdarzony łaską wiary. Po wyjściu z cytadeli bardzo się zmienił. Ostatecznie współpracując z Duchem Świętym, dojrzewa do podjęcia decyzji o powierzeniu swojego życia Bogu. Wstępuje do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W swoim życiu dokonuje „wielkich” choć ukrytych dzieł. Zakłada 24 zgromadzenia zakonne. Wydaje bardzo dużą ilość publikacji i książek. Jest bratem „małych i opuszczonych”, kierownikiem dusz i spowiednikiem. Płomiennym kaznodzieją. Choć w późniejszym życiu Bóg nie oszczędzał mu krzyży, dzięki współpracy z Łaską staje się wielkim w oczach Bożych i świętym w codzienności, co potwierdza proces beatyfikacyjny i samo wyniesienie do chwały ołtarzy w roku 1988.

O. Honorat Koźmiński w wieku 50 lat (1879 r.) 


         Na nasze „dziś”

Wśród opinii pojawiających się na temat naszego błogosławionego, część osób mówi o nieaktualności i nieprzystępności postaci Honorata Koźmińskiego. Często można usłyszeć: „To nie na nasze czasy”. Teza ta jednak wydaje się mylna. Kto, jak nie ten, który sam doświadczył kryzysu okresu dojrzewania, może pomóc dzisiejszej młodzieży w przezwyciężaniu takich zawirowań? Kto jak nie ten, który bluźnił Bogu i nazywał się antyklerykałem, może dać odpowiedz na sposoby radzenia sobie z takimi problemami w naszych czasach? Czy rzeczywiście trzeba nam szukać przykładów świętych u Dominikanów czy Jezuitów? Brat Honorat jest wzorem realizacji charyzmatu kapucyńskiego, jak i ideału życia konsekrowanego w czasach trudniejszych od naszych. Jestem przekonany również, że osoba bł. Honorata może być patronem dla dzisiejszej zbuntowanej młodzieży. Wierząc w świętych obcowanie oraz w cuda, które Bóg może zdziałać przez Swoją Łaskę, módlmy się za wstawiennictwem naszego błogosławionego za młodzież!

Pokój i Dobro!
Br. Sebastian Piasek OFMCap

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Martwa wiara

Gabon - koniec czy środek świata?

Jasne światła pośród mroku